Dwa magiczne słowa – “NIE WIEM”.

Żyjemy w świecie, w którym dostęp do informacji jest na wyciągnięcie ręki, sporą część dostępnej ludzkości wiedzy nosimy na co dzień w naszych kieszeniach i torebkach. Zawsze można kliknąć, sprawdzić, wyszukać przynajmniej namiastkę informacji na temat, który nas interesuje. Pod opuszkami naszych palców mieści się wielkie ’WIEM’.

A jak to jest z aktorstwem?

Wyskakują mi ostatnio na jednej z popularnych platform social mediowych mikro wywiady – rolki z wypowiedziami aktorów i często wraca jeden motyw. Wielu z tych największych mówi o tym, że do każdej nowej roli podchodzą z niepewnością, czasem mówią o pustce i nawet strachu, ale też ekscytacji nieznanym. Jakby zaczynali wszystko od początku – za każdym razem. Mówią to ci najlepsi – z techniką, doświadczeniem, najsprawniejszymi ekipami i genialnymi reżyserami, miesiącami przygotowań i pozycją w środowisku. Wielkie ‘nie wiem’. Niezagospodarowana przestrzeń, pusta kartka, którą będą zapełniać swoją wyobraźnią, działaniami i pracą.

Może warto się przyjrzeć naszym idolom? Zobaczyć, przez co przechodzą?

Moim zdaniem jest to piękne ‘nie wiem’ – które sprawia, że to, co powstaje będzie niepowtarzalne, wyjątkowe i żywe. W wielu technikach to jest ostatni element pracy przed wejściem – tak jest również w Technice Meisnera – zaufanie do włożonego przygotowania i pozostawienie go za sobą. Przeniesienie uwagi na to, co dzieje się przed naszymi oczami i nieodgrywanie scenariuszy z naszej głowy – przy jednoczesnym realizowaniu zadań. Jak to zrobić? To wymaga sporego treningu. I właśnie trening – jak można sobie w nim pomóc?

A gdyby spojrzeć na aktorstwo jak na sport?

 Kiedy wchodzisz na boisko, nie wiesz, jaki będzie wynik meczu. Znasz zasady, masz cel – wygraną – i prawdopodobnie przed grą był czas na rozgrzewkę.
Ale jak do tego dochodzimy? Jaki jest proces, który doprowadza nas do rozgrywek?

Po pierwsze – wszyscy mogą uprawiać sport. Złapać piłkę i wyjść na zadeptaną trawę między blokami (kochane lata ‘90). Ci bardziej zaangażowani mogą potem zapisać się do klubu, kupić lepsze buty, regularnie trenować. Jednak wszyscy zajmujący się sportem mają jedną cechę wspólną – lub powinni ją mieć – dobrą kondycję. Potem dochodzą: świadomość techniki, narzędzia, strategie, praca zespołowa, dobra dieta, regeneracja, mentalne przygotowanie, rozeznanie w turniejach, transfery, wielkie mecze i – dla szczęśliwców – Złota Piłka i najlepsze drużyny świata (pod każdym z tych haseł dobrze widzę odniesienia do rzeczywistości aktorów – a Ty? Z czymś Ci się to kojarzy?).

To czym w takim razie jest kondycja u aktora?

 W Technice Meisnera to powtórki. Połączenie ze sobą i partnerem, aktorska rozgrzewka uważności i responsywności. Na nich buduje sięmisterne konstrukcje relacji, postaci, fizyczności, analiz i celów. Jeśli piłkarz jest świetny technicznie i strzela ze stuprocentową skutecznością, ale zasapie się zanim dobiegnie pod bramkę przeciwnika – nie zdobędzie punktu. Może być ewentualnie wystawiany tylko do karnych – jak aktor jednej roli, ale to chyba nie o to nam chyba w tym wszystkim chodzi…

Powtórki są też bardzo demokratyczne – uwielbiam to uczucie, kiedy jesteśmy w tym razem, na równi – niezależnie od doświadczenia – o ile oczywiście znasz ćwiczenie. Jestem instruktorką Techniki Meisnera, ale w powtórkach też nie wiem – a wtedy ja również mam prawo do błędów, ale i do zachwytów tym, czym się zajmujemy, czyli kontaktem z drugim człowiekiem na wspólnych zasadach. Poza tym – kiedy przenoszę uwagę na osobę stojącą przede mną, trenuję akceptowanie tego przerażającego ‘nie wiem’, bo wydarza się ono nieustannie – za każdym razem, kiedy godzę się wejście w pełny kontakt z partnerem, który zaskakuje mnie w każdej chwili. Trenuję w ten sposób moją gotowość, a wszystkie zmysły mam otwarte na to, co się może wydarzyć. Oswaja mnie to z tym, co może mnie spotkać również w pracy – bo doświadczamy mierzenia się z tą niewiedzą w treningu. Jesteśmy gotowi i otwarci na wyzwanie.

A może jest w tym coś, co mogę wykorzystać ‘na życie’?

Zanim nastąpi nowe rozdanie i wejdziemy w projekt, dość trudnym momentem, w którym jesteśmy zdani na wielką niewiedzę jest casting. Mamy często szczątkowe informacje, ograniczony czas na przygotowanie i potem prezentację tego, co mamy.
Warto dowiedzieć się najwięcej, ile możesz. Przyszykować materiały najlepiej jak potrafisz – na przykład nagrać wizytówkę z kimś, kto wie więcej od Ciebie – ja ostatnio wybrałam się do Aktorem Być, świetnie się bawiłam i dowiedziałam kilku nowych rzeczy o sobie i o tym, jak odpowiednio się zgrać na potrzeby różnych rodzajów pracy.

Warto dowiedzieć się, jakim typem jesteś, co mówić i z jakiej energii korzystać – po to by świadomie pracować z własnymi zasobami w zależności od projektu, do którego chcemy być zaproszeni.
Usłyszałam też kiedyś bardzo mądre słowa – to nie decyzja castingerów i produkcji jest rozwiązaniem Twojego problemu (chęci zdobycia pracy, rozwoju i spełnienia ambicji), ale Ty również rozwiązujesz ich problem – czyli znalezienie odpowiedniej osoby dopasowanej do wizji twórców. Jesteś odpowiedzią na ich ‘nie wiem’.

Pocieszające jest to, że do pewnego stopnia jesteśmy w tym samym miejscu – niezależnie od pozycji i doświadczenia, może poza kilkoma bardzo nielicznymi przypadkami – wszyscy ‘jedziemy na tym samym wózku’. Jedną z rolek, o których wspominałam wcześniej była wypowiedź Chrisa Rocka, który mimo olbrzymiej rozpoznawalności przyznał się, że po zakończeniu promocji swojego najnowszego filmu – będzie zwyczajnie… bezrobotny. Aż do momentu, kiedy dostanie kolejny angaż. Być może ciężko nam się utożsamić z hollywoodzką gwiazdą – i kompletnie to rozumiem, sama kręciłam nosem, myśląc ‘koleś ma ogromny majątek, rozpoznawalność, świetnego agenta i gada bzdury!’. Pewnie jest w tym trochę racji. Jednak po chwili postanowiłam dostrzec ludzką stronę tego problemu, jego ‘nie wiem’ – subiektywne odczucie aktora, który na bardzo głębokim poziomie przeżywa takie same rozterki i lęki jak ja, jednocześnie funkcjonując w skrajnie innym środowisku. Taka branża – mi bardzo pomaga to nie gubić zaangażowania i niejako wpisać to uczucie właśnie w proces pracy.

Zanim wejdę w scenę, zanim usłyszę akcja, zanim dostanę odpowiedź na maila o zgłoszeniu do castingu – nie wiem!
Oswójmy to nasze ‘nie wiem’, dostrzeżmy w nim ekscytację, nie strach – bo to są dwie strony tego samego medalu. Doceńmy jego moc i działajmy!

Katarzyna Kołodziejczak
Aktorka. Instruktorka aktorstwa.
Absolwentka Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, Latvijas Kulturas Akademija w Rydze oraz Laboratorium Meisnera w Warszawie. Brała udział w zajęciach w The Actors’ Temple w Londynie, europejskiej kolebce techniki Meisnera. Od niedawna sama przekazuje wiedzę na temat aktorstwa nie tylko w Laboratorium Meisnera w Warszawie, ale również w paryskim Studio Azot. Jako aktorka brała udział m.in. w spektaklu “Władcy” Teatru Latarnia i Teatru Klepisko w reżyserii Mateusza Tymury, czy musicalu „Tomek i przyjaciele”, spektaklu „Powiem Mamie” w reżyserii Bartłomieja Goli oraz filmie “Łap pajaca” w reżyserii Pauli Czarneckiej i nagradzanym za granicą „Last Birthday” Mateusza Śliwy. W ostatnim czasie miała również okazję pracować jako aktorka na rynku brytyjskim. Poza działalnością instruktorki i aktorki pracuje jako manager teatru w jednej z warszawskich prywatnych szkół, gdzie projektuje światła do spektakli oraz wspiera zespół nauczycielski w prowadzeniu programu teatralnego. Kiedy znajdzie jakąś wolną chwilę – tłumaczy i pisze piosenki lub teksty dramatyczne.
Dołącz do naszego newslettera!
.

Dzięki dołączeniu do naszego Newslettera będziesz mieć okazję bycia na bieżąco z nowinkami oraz wydarzeniami w naszym Laboratorium. W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji.